nie rozumiem ludzi którzy hejtuja ze względu na to jak to wygląda(??) obejrzyjcie sobie Broadway'owskie oryginalne 'Koty' i może przeczytajcie definicje musicalu bo z tego co widzę macie problem, że w filmie śpiewają?? Najlepiej przed seansem zobaczcie jeszcze 'Nędzników' a potem zdecydujcie czy taki rodzaj filmu jest dla was. Jak dla mnie film ma wszystko co powinien mieć dobry musical i jest świetnym odwzorowaniem Broadway'owskiej wersji (wizualnie jest nawet 100 razy lepszy ;])
To jak wygląda, to problem drugiej kategorii. Gdzie by tu zacząć? Szczątkowa fabuła, która w miarę się sprawdza na scenie, w filmie już nie. Aktorzy - w tym nawet Dench i McKellen - strasznie źle, już chyba najlepiej Taylor Swift, ale i tak miernie, a co zabawne ma dorobiony biust. Główna rola tragedia, przecież ona cały film robi dwie miny. Relacje między postaciami? Nieważne, jest ich i tak za dużo, jeżeli ktoś nie zna oryginału, to się pogubi. W teatrze to działa, na ekranie nie. Jakieś motywacje? Nie ma. Właściwie wygląda, że to kult wybierający ofiarę do złożenia. Dlaczego Macavity chciałby nowe życie skoro świetnie mu idzie w tym? Nie wiem.
Najbardziej rozpoznawalny znak firmowy tego musicalu, czyli "Memory", zamordowane - ta kobieta przecież umie śpiewać, ale co tu odjaniepawla, to trudno określić - może to miała być odpowiedź na Streisand? Nie dopisano niczego ważnego do oryginału, lepiej oglądnąć wersję z 1998 roku, bo dużo lepiej wygląda. Webber nie ma szczęścia do adaptacji filmowych, a Hooper do ich reżyserowania. To nie śpiewanie samo w sobie jest problemem, tylko jego ilość. Przecież na jakieś 110 minut filmu, nie-śpiewania jest może pięć. Porównajmy to sobie z np. "Chicago", "Dźwiękami muzyki", "Kabaretem".
I dopiero teraz dochodzimy do problemu CGI/charakteryzacji/makijażu, które dałoby się wybaczyć, gdyby w tym filmie reszta miała sens.
Przecież tam to sfilmowane przedstawienie z paroma skrótami, poprawkami, dźwiękiem zrobionym w postprodukcji, która pozwala na oglądnięcie tego będąc w środku występu, a nie z widowni. Nie zaś próba adaptacji na duży ekran, z dodanymi efektami, scenografią itp.
- Hej mamo gdzie jesteś ?
- Jestem w hebe , przeglądam kremy.
- Ja też ale cię nie widzę ..
- Bo ja jestem w hebe ale onlajn
- Oo Mamo !
Tegoo sie nie da ogladać.Uwielbiam wersję z 1998 , a to jest po prostu parodia. Grają tragicznie, spiewają tragicznie. Taniec - co to jest? break dance? powaznie? Rzeczywiście, ten creepy wygląd to pestka z tym jak oni grają. Koty to musical , który opiera sie na swietnym aktorstwie, wokalu, bo tutaj nie ma jako tako fabuły i trzeba sie niezle napocić . Michael Gruber nawet w tym CGI wdzianku zagrałby wybitnie, bo umie grać , tanczyć i spiewać.
Obejrzałem i niestety stwierdzam, że West side story czy ROCKY HORROR PICTURE SHOW to to nie jest. Chociaż nie jestem jakiś fanem gatunku, ale uważam, że musical musi być wyważony. Koty to jedna wielka piosenka, a to męczy i nie daje wytchnienia. Niby tak długo trwa, a nie mamy możliwości bardziej zaprzyjaźnić się z bohaterami. Może temat też nie nadaje się do musicalu - bardziej do kreskówki hehe Może dlatego tak sądzę, bo kocurkiem nie jestem. Nigdy bym nie dał musicalowi 8 czy 9, jak dla mnie to może max 6 bądź 7 jeśli się naprawdę taki znajdzie, który trafi pod mój gust- chociaż jestem bardziej kinomanem i dla mnie musi być konkretna fabuła. Dla mnie sztuką bardziej jest chociażby granie twarzą,która wyraża emocje niż te całe małpowanie( bo tańcem ciężko nazwać ). Jak musicale to niech idą w stronę Grease czy Chicago. Wtedy to ma sens. Pozdrawiam.
Ja myślałam, że Hudson po zaśpiewaniu "I will always love you" Houston rozbije bank, jeżeli chodzi o "Memory". A okazała się u mnie największym rozczarowaniem zaraz obok Rum Tum Tugger.
To co sprawdza się na Broadwayu nie zawsze sprawdzi się na ekranach kin, tak jak w tym wypadku.
No i nie wszystko powinno tak bardzo przypominać live action, Hollywood nadal się tego nie nauczyło :v
Oglądałem, w przeciwieństwie do większości nie uważam ten film za okropny, a nawet twierdzę, że te różne zarzuty, że to najgorszy film wszechczasów są rzesadą. Tyle, że ja nie jestem fanem oryginału samym w sobie, a tymczasem adaptacja sprawiła, że jakoś doceniłem oryginał.
Uncanny Valley tutaj nie jest na szczęście aż tak mocne (wciąż to nie jest poziom Dziedzica Maski, niektórych scen z Kosmicznego Meczu czy różnych klaunów).
Przyzwyczaiłem się po kilkunastu minutach i wciąż uważam, że to CGI nie jest dobrym pomysłem. Myślałem, że po Kot Prot z 2003 nikt nie wpadnie na pomysł, żeby zrobić coś podobnego, jednak jak widać Hooper zrobił swoje :P wyszło i tak lepiej niż się spodziewałem, ale nadal uważam film za chaotyczny i nudny.
Ehh, zawsze znajdzie się taka, co to myśli, że jak oceni gniot na 9 i określi 99% osób idiotami i ignorantami, bo im się ten gniot słusznie nie podobał, to się z marszu cenionym krytykiem filmowym stanie.
1? xD Trzeba być niespełna rozumu żeby dać tej produkcji 1 gwiazdkę. Pomijając już, że ocena FB to jakaś pomyłka to nawet jak ktoś uważa go za nieudany to jest sporo różnych filmów, które zasługują na gorszą ocenę od "Kotów".
Ja sie pod tym podpisuje, uwielbiam musical na deskach teatru i film mnie nie zawiódł, choć jest skierowany wedlug mnie do bardzo wąskiego grona odbiorców, stąd też takie oceny.
To jest zrobione tylko dla fanów wersji brodwayowskiej i nic poza tym, bo to jest teatr przeniesiony 1:1 na wersje kinową. Nawet jak ktoś lubi musicale to jest duża szansa, że Koty mu nie podejdą przez konwencje w jakiej zostały zrobione i oceni je negatywnie. Jedynie jeszcze ludzie którym podobało się Les Mis od Hoopera mogą tą wersje Kotów polubić, dlatego też większość ocen negatywnych wcale mnie nie dziwi
tylko, że nawet dla fanów wersji broadwayowskiej film jest "mocno niestrawny" i z tym przeniesieniem 1:1 też bym nie przesadzał....to jest po prostu bardzo kiepska produkcja, której nawet gwiazdy nie pomogły.
dziwię się, że ktoś kto zrobił nędzników mógł się podpisać pod tak ze wszech miar nieudanym produktem...
min. Sister_marry , slyhint, szkockakrata no i moja skoromna osoba
wystarczy FANÓW wersji brodwayowskiej?
I uważasz, że slyhint wystawił filmowi ocenę 8 dlatego, że jest "mocno niestrawny"?
Wymieniłeś go jako fana wersji broadwayowskiej, dla którego film Hoopera jest "mocno niestrawny". Tymczasem slyhint ocenił film na 8 (bardzo dobry) a w komentarzu pisze, iż produkcja go nie zawiodła. Aby użyć takiej generalizacji, iż zwolennicy wersji broadwayowskiej odrzucą nowy film, trzeba czegoś więcej, niż własnych odczuć. Bowiem komentarze sugerują, iż głosy są podzielone (trzy osoby skrytykowały film, dwie przyjęły go bardzo pozytywnie).
Jeśli chodzi o mnie, to byłem do filmu nastawiony sceptycznie. Przez długi czas wręcz go unikałem. Obejrzałem go w sumie przez przypadek i muszę przyznać, że mnie pozytywnie zaskoczył. Owszem, jest parę niedociągnięć i luk w fabule. Jednak zasługuje na znacznie wyższe oceny. Te jedynki i dwójki są jakimś nieporozumieniem i raczej świadczą o ignorancji oceniających.
Otóż teatr nie jest przeniesiony 1:1 - począwszy od samej scenografii. Na scenie jest zachowanie teatralnych jedności: miejsca, czasu i akcji. Tutaj - przeskakujemy z jednej w lokalizacji w kolejną. Do jedności czasu i akcji też bym się przyczepiła. Gdybym nie znała brodwayowskiego oryginału i nie znała "origin" powstania całego musicalu, pogubiłabym się i wyszła z kina śmiertelnie znudzona. Dla mnie ten film to jedna, góra dwie sekwencje taneczne, które faktycznie oglądałam z uśmiechem od ucha do ucha.
Ja poszłam na film, nie znając poprzednich wersji musicalu. Czytałam mnóstwo negatywnych opinii - większość od osób, które same przyznawały, że filmu nawet nie widziały, jedynie zwiastun tak je przeraził (jak można oceniać film jedynie po zwiastunie..?). Dużo osób ma problem z humanoidalnym kształtem kotów + ich ludzkimi twarzami. Gdy pierwszy raz zobaczyłam postaci, również miałam dziwne uczucie, które jednak przeszło wraz z pierwszymi minutami filmu - po prostu mózg szybko się adaptuje do nowych rzeczy. Całą tą "dziwność" równoważą niesamowite ruchy (aktorzy uczyli się jak zachowywać się i myśleć jak koty!), taniec, stroje i kolory. Potraktowałam ten film jako rodzaj sztuki i z seansu wyszłam oczarowana, wzruszona i zachwycona (kilka razy się nawet zaśmiałam!) Od kilku dni słucham piosenek i na pewno wybiorę się ponownie! Polecam mieć otwartą głowę i po prostu cieszyć się czarującym widowiskiem :)
nie wyglad tu jest problemem, po jakims czasie mozna sie przyzwyczaić. Aktorstwo jest tragiczne i zalosne.Intepretacja" postaci"przez aktorów jest zwyczajnie słaba
W zasadzie nie znałem dobrze oryginału (kilka utworów słuchałem, ale całości nie ogladałem nigdy), a film mi przypadł do gustu [patrz ocena] bardzo. ;)
Ja nie oglądałem ;) Tak tylko dopytam, czy wy naprawdę przez ponad półtorej godziny oglądaliście śpiewających i tańczących ludzi udających koty? Gdyby to po prostu byli normalni ludzie, to by wyszła straszna kaszana z tego filmu? :D
Może Cię zaskoczę, ale na tym również polega aktorstwo. Ludzie wcielają się w role kosmitów, robotów, androidów, mitycznych stworów, nawet duchów... A wyśmiewając konwencję musicalu, pokazujesz jaki z Ciebie ignorant. Może chciałeś być cool, ale wyszło jak wyszło.
Ja nie wyśmiewałem ani aktorskiego kunsztu głównych bohaterów (być może świetnie zagrali te koty :D), ani konwencji musicalu, bo jest dużo świetnych musicali. Chyba chciałeś być cool, ale wyszło jak wyszło ;)
Zgadzam się.
Oglądałam wersję z Broadwayu, obejrzałam ten film i niestety obie wersje mi nie podeszły... Myślę, że nigdy nie zrozumiem fenomenu tego musicalu.
Wg mnie film nie jest zły, po prostu nie da się lepiej opowiedzieć historii o kotach ;)
W przeciwieństwie do teog nędznicy mieli sens, tu ze wspaniałego musicalu zrobili x-factor z głupkowatą fabułą
Podaj namiary na swojego dilera. W grupie kilku osób udało nam się wytrzymać 6 minut. Za drugim razem i spożyciu znieczulaczy wytrzymaliśmy około 15. Tego badziewia nie da się oglądać i nie broni się pod żadnym względem.
Zgadzam się i również nie rozumiem fali krytyki odnośnie tego musicalu. Moim zdaniem doskonale odzwierciedla sztukę. Jest bardzo dobrze zagrany, odśpiewany. Aktorzy prezentują przykuwającą choreografię. Londyńskie tło i scenografia również stoją na zjawiskowym poziomie. Jest pole zarówno do wzruszeń, jak i do uśmiechu. Jestem pod jak najlepszym wrażeniem i polecam każdemu. Bezmyślne deprecjonowanie występuje chyba w dużej mierze pod wpływem ogólnej nagonki, albo pochodzi od ludzi nie lubiących tego gatunku.
Oglądałem z nastawieniem, że na pewno nie jest tak źle jak mówią, ale jest fatalnie. Strona wizualna jest okropna - pomijając już fakt hybryd kocio-ludzkich. Grafika jest słaba, efekty są fatalne. Nie można się skupić na treści i muzyce. Oglądając z zamkniętymi oczami 8. Patrząc na to dałem 2 z litości, ale ten film to nieporozumienie